„Oblewałam egzamin — i tego samego dnia znów płaciłam”. Zadaliśmy te same pytania kierowcom, którzy zdawali prawo jazdy w Polsce i na Białorusi

Polska jest jednym z liderów Unii Europejskiej pod względem liczby samochodów na mieszkańca — na 1000 osób przypada tu 723 auta osobowe. To ponad dwa razy więcej niż na Białorusi, gdzie ten wskaźnik wynosi 339 pojazdów. W obu krajach coraz więcej dorosłych osób stara się o prawo jazdy, ale wielu nie przychodzi to łatwo. Aleksandr ukończył białoruską szkołę jazdy 16 lat temu, ale dokument zdobył dopiero po 13 latach. Iryna zdawała egzamin w Polsce — uzyskała prawo jazdy dopiero za dziesiątym razem. Zadaliśmy im te same pytania o drogę do bycia kierowcą.

„To jak z wyższym wykształceniem — trzeba je mieć”

Kiedy i dlaczego postanowiliście zrobić prawo jazdy?

Iryna: Mój tata miał samochód, więc w dzieciństwie nie znałam uczucia, że nie można gdzieś dojechać, bo jest trudno. Po prostu wsiadaliśmy do auta i jechaliśmy. Poza tym w takim mieście jak Mińsk samochód bardzo ułatwia życie — tata zawoził mnie na zajęcia, do korepetytorów i na basen.

A moja mama nie miała prawa jazdy i widziałam, że czasami ją to ograniczało. Na przykład z ciężkimi torbami trzeba było jechać komunikacją albo czekać na tatę. Gdy w wieku 17 lat wyprowadziłam się z domu, zrozumiałam, że potrzebuję auta: lubię robić duże zakupy i nie cierpię trząść się w autobusie.

Aleksandr: To jak z wyższym wykształceniem — trzeba je mieć! Chociaż pamiętam, że bardzo chciałem pożyczać samochód od ojca i jeździć z dziewczyną. [Dlatego zapisałem się] do szkoły jazdy jeszcze w 2009 roku. Dwa razy próbowałem zdać egzamin — nie udało się. Jeździłem bez prawa jazdy: na Białorusi zawsze można było się dogadać. W tym czasie zatrzymali mnie dwa razy — zapłaciłem mandat i tyle.

A w 2022 roku zacząłem planować wyjazd z Białorusi i wiedziałem, że za granicą bez znajomości języka zdobycie prawa jazdy będzie bardzo trudne.

Jak wyglądało zapisanie się do szkoły jazdy i nauka?

Iryna: W Polsce najważniejszy jest tzw. profil kandydata na kierowcę. Żeby go uzyskać, trzeba przejść badania lekarskie. Potem dokumenty składa się w urzędzie. Tam wydają specjalny numer.

Pierwszą szkołę jazdy wybrałam ze względu na cenę — zapisałam się do najtańszej. Zajęcia teoretyczne były jeszcze w porządku, ale z praktyką było gorzej… Na pierwszych zajęciach instruktor wytłumaczył sprzęgło, hamulec i gaz, a potem od razu powiedział, że jedziemy do miasta. Byłam w ekstazie, że w ogóle prowadzę, ale tak naprawdę nie rozumiałam, co dzieje się na drodze.

Na kolejnych lekcjach instruktor potrafił podnieść głos, marudził — to tworzyło złą atmosferę. W rezultacie zapamiętałam swoje błędy i bałam się pytać, gdy czegoś nie rozumiałam. Między innymi z tego powodu nie udało mi się zdać egzaminu praktycznego.

Najlepsze doświadczenie miałam z trzecią szkołą jazdy. Uważana jest za jedną z najlepszych w naszym mieście. Tam były już tylko zajęcia praktyczne. Kurs był drogi, ale dla mnie ważne było to, by nie bać się zadawać pytań, by atmosfera była normalna i by rzeczywiście nauczyć się jeździć. I tak się stało.

Aleksandr: Szkołę jazdy wybierałem według zasady: „tam, gdzie pracowali znajomi”. Do rozpoczęcia kursu potrzebne były badania lekarskie, pieniądze i chęci.

Zajęcia — zarówno teoria, jak i praktyka — moim zdaniem, we wszystkich białoruskich szkołach jazdy wyglądają podobnie.

Jeśli coś było nie tak — instruktor reagował jak normalny człowiek.

Tu wszystko zależy od przygotowania ucznia — jednym przychodzi to łatwiej, innym trudniej. I jeśli komuś brakuje zdolności, to nawet najlepszy instruktor nie pomoże. U mnie nie było z tym problemów, więc kurs przebiegał bez trudności.

„Czułam się jak w samochodziku z wesołego miasteczka”

Jak wyglądał egzamin praktyczny?

Iryna: Przyjechałam na wyznaczoną godzinę. Tam przydzielono mi numer samochodu, którym miałam zdawać egzamin. W aucie pokazałam egzaminatorowi kartę pobytu (polski dokument pobytowy — przyp. red.). Egzaminator zapytał, czy zasady egzaminu są dla mnie zrozumiałe, i ruszyliśmy do pierwszego zadania — koperty (parkowanie równoległe — przyp. red.). Trzeba było podjechać do przodu, wjechać w kopertę i cofnąć się. Nie można było najechać na linie ani potrącić słupków. Jeśli dwa razy dotknie się słupka — egzamin niezaliczony.

Kolejnym zadaniem było wycofanie i wjazd na wzniesienie. Na górce trzeba było zatrzymać się na hamulcu ręcznym, a potem ruszyć pewnie i przejechać dalej. Jeśli samochód stoczy się o 20–30 cm w dół — egzamin niezaliczony.

Potem wyjechaliśmy na miasto. Egzaminator przez cały czas wydawał polecenia: skręcić w lewo lub prawo. A gdy nic nie mówił — należało jechać prosto. Mógł też poprosić o zaparkowanie lub zatrzymanie się w dowolnym dozwolonym miejscu. Egzamin mógł zostać przerwany, jeśli doszłoby do sytuacji niebezpiecznej. Na przykład: wyjeżdżając z parkingu, nie spojrzałabym, czy z którejś strony jedzie samochód. Ale ostatnim razem wszystko poszło dobrze.

Aleksandr: Egzamin zdawałem na przeklętym Renault Loganie. Całe życie jeździłem dużymi, mocniejszymi autami, a przesiadając się do tego małego Logana, czułem się jak w zabawkowym samochodziku z wesołego miasteczka.

Mimo to zdałem za pierwszym razem, nie popełniłem żadnych błędów, wszystko było idealnie — dzięki doświadczeniu. Gdybym popełnił jakiekolwiek wykroczenie, egzamin zostałby przerwany, a za kierownicę wsiadłby kolejny kandydat. A skoro dojechałem do końca — znaczy, że było dobrze.

Ile prób ostatecznie kosztowało zdobycie prawa jazdy?

Iryna: Egzamin zdawałam 10 razy. Trasę egzaminacyjną pamiętam do dziś. Wydaje mi się, że popełniłam wszystkie możliwe błędy, które przerywają egzamin.

Przy ostatniej, udanej próbie bardzo pomogła mi samodzielna nauka. Poza jazdami z instruktorem, dużo pracowałam sama: w domu analizowałam sytuacje, których nie rozumiałam, rysowałam mapy i skrzyżowania, oglądałam filmy i nawet słuchałam afirmacji (czyli pozytywnych stwierdzeń mających wpływ na świadomość i podświadomość — przyp. red.) dla kierowców.

Aleksandr: Egzaminu zaraz po ukończeniu szkoły jazdy nie zdałem, bo kiedy cała grupa podchodziła do egzaminu, ja trafiłem do szpitala z zapaleniem wyrostka robaczkowego. Po wyjściu ze szpitala nie było na to czasu. Potem wyjechałem na pół roku do Moskwy. Po powrocie kupiłem samochód, spróbowałem zdać teorię — bez powodzenia. Potem jeździłem bez prawa jazdy.

Po pięciu latach moja mama postanowiła zrobić prawo jazdy. Poszedłem z nią do Wydziału Ruchu Drogowego, żeby towarzyszyć jej przy egzaminie. Ona zdała — ja znów nie.

Dwa miesiące przed wyjazdem do Polski kupiłem płytę z nowymi przepisami. Następnego dnia zostałem zatrzymany, a mój laptop razem z tą płytą został skonfiskowany. Ostatecznie rozwiązywałem testy na telefonie, poszedłem do Wydziału Ruchu Drogowego i zdałem. W sumie podchodziłem do egzaminu trzy razy.

Jak szybko po egzaminie wydawane jest prawo jazdy?

Iryna: Plastikową kartę — prawo jazdy — wydają mniej więcej po miesiącu. Trzeba się zapisać online na odbiór i przyjść do urzędu po dokument. Kosztuje 100 zł (około 80 rubli białoruskich).

Aleksandr: Jeśli egzamin jest zdany — jedzie się do Wydziału Ruchu Drogowego, tam robią zdjęcie i w ciągu około dwóch godzin prawo jazdy jest gotowe do odbioru.

Ile kosztowało zdobycie prawa jazdy?

Iryna: Nauka w pierwszej szkole jazdy trzy lata temu kosztowała 2500 zł (ok. 1600 rubli białoruskich według kursu z lata 2021 roku). W cenę wchodziło 30 godzin teorii i 30 godzin praktyki. Można było dokupić dodatkowe godziny jazdy.

W drugiej szkole cena wynosiła 100 zł (ok. 60 rubli według kursu z 2022 roku) za godzinę jazdy, a w ostatniej — 200 zł (ok. 160 rubli według kursu z 2024 roku) za godzinę.

Egzamin praktyczny kosztował 150 zł, ceny teoretycznego już nie pamiętam. Ale z czasem wszystko drożało, bo podchodziłam do egzaminu wielokrotnie. Trzeba było „łapać terminy”, a niektóre z nich były dopiero za miesiąc. W ciągu miesiąca można zapomnieć, czego się uczyło, więc trzeba było przygotowywać się od nowa. Dlatego opłacałam każdy wolny termin od razu. Zdarzało się, że oblewałam egzamin, i tego samego dnia po kilku godzinach pojawiał się wolny termin — płaciłam i znów zdawałam.

Jeśli podliczyć wszystkie koszty, w tym egzaminy, które zdawałam wielokrotnie, to prawo jazdy kosztowało mnie łącznie 20 000 zł (według obecnego kursu to ponad 16 000 białoruskich rubli, choć w różnych okresach wartość ta w rublach była inna — przyp. red.).

Aleksandr: Kosztu kursu już nie pamiętam — to było 16 lat temu.

W 2022 roku, kiedy zdobywałem prawo jazdy, kursy na kategorię B kosztowały ok. 730–900 rubli białoruskich, plus koszt paliwa. W Mińsku w maju 2025 roku ceny wynoszą orientacyjnie od 1400 rubli (czyli ok. 1770 zł), uwzględniając paliwo. W miastach obwodowych ceny mogą być niższe.

Egzamin teoretyczny kosztował około 15 rubli, praktyczny — około 30. Do tego zapłaciłem 17 rubli za wynajem samochodu z autoszkoły na egzamin.

Na maj 2025 roku koszt egzaminu teoretycznego na Białorusi to 12,60 rubla (16 zł), a praktycznego — 42 ruble (ok. 53 zł).

Ile czasu zajęło zdobycie prawa jazdy od początku do końca?

Iryna: Od lata 2021 roku do wiosny 2022 roku uczyłam się bez przerwy — w pierwszej i drugiej szkole. Wiosną 2024 roku wróciłam na kurs, a egzamin zdałam latem 2024 roku. W sumie zajęło mi to trzy lata.

Aleksandr: Trzynaście lat. W 2009 roku ukończyłem szkołę jazdy, a prawo jazdy otrzymałem w 2022 roku.

Co najbardziej zapadło w pamięć lub zaskoczyło podczas nauki lub egzaminów?

Iryna: Pierwsze, co mnie bardzo zaskoczyło, to że nauczyć się możesz tylko ty sam. Nikt cię nie nauczy. Trzeba samemu aktywnie się starać.

Drugie — że egzaminatorzy są bardzo uprzejmi, uśmiechnięci, życzliwi. A mam z czym to porównać. Są przyjaźnie nastawieni, potrafią zażartować — oczywiście w granicach rozsądku. Tylko raz trafił mi się egzaminator, z którym od początku do końca było bardzo nieprzyjemnie.

I trzecie — nie wszystkie błędy kończą egzamin. Można kontynuować mimo takich, które nie stwarzają zagrożenia: np. gdy auto zgaśnie albo nie uda się zaparkować za pierwszym razem. Dlatego nie trzeba bać się popełnienia błędu — nadal można mieć szansę na zdanie egzaminu.

Aleksandr: Zapamiętałem jedną sytuację: podczas wyjazdu z parkingu ktoś zatrąbił i zajechał mi drogę — pewnie myślał, że jestem jakimś nieogarniętym kursantem. Więc wyprzedziłem go. Tak nie wolno robić, bo teoretycznie egzaminator mógłby w takiej sytuacji przerwać egzamin. Ale nie zareagował, bo zobaczył, że zrobiłem to bez naruszenia przepisów: przyspieszyłem, wyprzedziłem, zmieniłem pas — wszystko poprawnie.

Zapamiętałem też osoby, które zdawały egzamin przede mną. Byli tak słabo przygotowani, że nigdy w życiu nie dałbym im prawa jazdy. Trzęśli się, nie wiedzieli, co robić. Siedziałem wtedy na tylnym siedzeniu i naprawdę się bałem.

„Podjeżdża do skrzyżowania i zamyka oczy”

Jak oceniacie przygotowanie do prawdziwej jazdy po uzyskaniu prawa jazdy?

Iryna: Teraz oceniam swoje przygotowanie do prowadzenia auta bardzo dobrze, bo w trakcie całego szkolenia wyjeździłam około 200 godzin z instruktorem. Mam opanowaną technikę prowadzenia: nie zawieszam się, nie zastanawiam, nie patrzę na skrzynię biegów — po prostu jadę płynnie, pewnie i dynamicznie.

Uważam jednak, że podstawowy kurs na prawo jazdy nie przygotowuje w pełni do sytuacji drogowych. Zajęcia najczęściej odbywają się w okolicach szkoły jazdy. Można więc zapamiętać konkretne skrzyżowania i dobrze je przejechać na egzaminie, ale sytuacji na drodze jest znacznie więcej. Dlatego ważne jest, by mieć logiczne podejście do prowadzenia i wiedzieć, jak reagować w nowych, nieznanych warunkach.

Aleksandr: Uczyłem się dawno, ale moim zdaniem w białoruskich szkołach jazdy brakuje praktyki. Ważne jest, żeby kierowca czuł się pewnie na drodze. Moja mama, na przykład — zdała prawo jazdy 10 lat temu i od tamtej pory ani razu nie wsiadła za kierownicę. Po prostu to nie dla niej: podjeżdża do skrzyżowania i… zamyka oczy. Boi się.