Białorusin po pięćdziesiątce zaczął wszystko od zera w Polsce. Zarabia sześć razy więcej niż w ojczyźnie

Po pięćdziesiątce trudno znaleźć pracę nawet we własnym kraju. A co dopiero na emigracji — bez języka, dokumentów i znajomości rynku. Jewgienij wyjechał z Białorusi z ostatnimi oszczędnościami w kieszeni i w ciągu trzech lat nie tylko się utrzymał, ale i zbudował życie od nowa. Dziś pracuje w zawodzie, który zna, planuje kupno mieszkania w Polsce i nie żałuje ani jednej decyzji — opisuje portal Hrodna.life.

Po protestach 2020 roku i po rozpoczęciu rosyjskiej agresji na Ukrainę wielu Białorusinów było zmuszonych wyjechać do Polski i innych krajów. Według oficjalnych danych, w ciągu pięciu lat liczba ludności Białorusi zmniejszyła się o prawie 301 tysięcy osób. Wśród nich są nie tylko zmarli, ale też ci, którzy opuścili kraj z powodów politycznych i ekonomicznych. Życie na emigracji nie jest łatwe: trudno znaleźć pracę, nauczyć się języka, wynająć mieszkanie. Szczególnie trudno jest, gdy ma się już ponad 50 lat.

Jewgienij ma 52 lata. Z Białorusi wyjechał trzy lata temu, gdy zaczęła się wojna w Ukrainie, a do jego drzwi zapukali przedstawiciele „tych” służb w związku z udziałem w protestach. Głównym powodem wyjazdu były jednak problemy ekonomiczne.

Jewgienij przez 13 lat prowadził biznes w branży projektowania graficznego, fotografii i reklamy w Witebsku. Dochody inwestował w rozwój firmy, potem — w wynagrodzenia dla pracowników i podatki. To, co zostawało, przeznaczał na własne potrzeby.

— Ostatni rok–dwa przed wyjazdem podatki jakby całkiem oszalały. Zostało mi tylko sprzedać biznes za grosze — opowiada mężczyzna. I tak właśnie zrobił.

— Zaczynałem od zera, a firma naprawdę dobrze się rozwinęła. Ale koniec końców nie mogłem przeskoczyć własnej głowy. Biznes utknął na pewnym poziomie wzrostu i nic dalej się nie działo. Zrozumiałem, że w Białorusi nie ma już perspektyw, i postanowiłem coś zmienić i wyjechać — mówi Jewgienij.

Wydał ostatnie oszczędności na rower

Pierwszym przystankiem dla Jewgienija w 2022 roku były Czechy. Tam zatrudnił się w fabryce.

— Oczywiście, to była dla mnie nietypowa praca — nigdy wcześniej nie pracowałem w fabryce, a tam musiałem — wspomina. Tak minęły trzy miesiące. Jewgienij zapragnął spróbować czegoś innego — pojechał do Niemiec. Rok później, gdy kończyła mu się wiza, przyjechał do Polski. Otrzymał tu ochronę uzupełniającą.

Na początek wybrał pracę kuriera — to najszybsza możliwość zarobku i legalizacji. — Masz rower — świetnie. Nie masz — idziesz pieszo. Skuter albo auto — jeszcze lepiej — opowiada mężczyzna. Wtedy wydał swoje ostatnie oszczędności na rower. — Dlatego z przyjemnością jeździłem i coś tam zarabiałem. Wystarczało na jedzenie i mieszkanie. Wiedziałem i rozumiałem, że tutaj będę musiał pracować co najmniej tyle samo, co na Białorusi — mówi Jewgienij.

Swoją dalszą drogę zawodową Jewgienij opisuje jako „udało się trochę tu, trochę tam”. Ponownie pracował w Niemczech. Dorabiał na planach filmowych jako statysta. Ale pieniędzy z tej pracy ledwo wystarczało na jedzenie. — Co tu mówić o opłaceniu mieszkania — wspomina Jewgienij.

„Nie chcą zatrudniać ludzi po pięćdziesiątce”

Dlatego — jak sam mówi — „całymi dniami siedział w telefonie”, szukając pracy. Przeglądał rosyjskojęzyczne grupy na Facebooku, gdzie pojawiają się ogłoszenia o zatrudnieniu. Przez przypadek trafił tam na agencję, dzięki której dostał upragnioną pracę — w firmie reklamowej.

— Zazwyczaj nie chcą zatrudniać [osób po pięćdziesiątce] — mówi mężczyzna o pracodawcach. Żeby nie spotkać się z uprzedzeniami dotyczącymi wieku, Jewgienij postanowił nieco go „skorygować”. — Wyglądam młodziej, więc ukryliśmy ten fakt. Odmłodzili mnie trochę — śmieje się. Pomysł wyszedł od samej agencji, która poinformowała potencjalnego pracodawcę, że Jewgienij ma 45 lat.

Agencje zatrudnienia specjalizujące się w poszukiwanych zawodach to popularny sposób szukania pracy. W Polsce warto też sprawdzać ogłoszenia na platformach takich jak Pracuj.pl czy OLX Praca.

Dziennikarz Hrodna.life przejrzał ogłoszenia o pracę w rosyjskojęzycznych grupach. Rzeczywiście, w niektórych z nich już na wstępie widnieje informacja — kandydat nie powinien mieć więcej niż 50 lub 55 lat, a czasem nawet 45.

Polska odnotowuje niedobory pracowników fizycznych, w sektorze medycznym i edukacyjnym, a także wśród wykwalifikowanych specjalistów.

W sumie ponad 135 tys. Białorusinów pracuje legalnie w Polsce i jest objętych systemem ubezpieczeń społecznych. To druga co do liczby grupa cudzoziemców w kraju. Podziału według wieku nie podano, ale według danych BEROC z lat 2022–2023 ponad 50% migrantów z Białorusi to osoby w wieku 20–39 lat. Dla cudzoziemców dostępne są programy integracyjne, kursy językowe i szkolenia zawodowe.

Wymarzoną pracę znalazł przez agencję

Znajomość języka przed wyjazdem Jewgienij ocenia na „minus jeden”. Uczył się go w ramach programu integracyjnego przy otrzymaniu ochrony uzupełniającej, a także samodzielnie. CV napisał po polsku. Szefowie — Polacy — zostali przekonani, że „słabo mówi, ale wszystko rozumie”. Do samej pracy wystarczyło „zapamiętać kilka słów”. Teraz dużo rozmawia z Polakami w pracy i dalej uczy się języka. — Ciągle siedzieć w „tłumaczu” to ciężkie — mówi. Uważa, że wszyscy Białorusini rozumieją Polaków, jeśli uczyli się białoruskiego w szkole.

Obecnie Jewgienij zajmuje się produkcją reklam, oklejaniem i grawerowaniem laserowym — czymś podobnym zajmował się wcześniej na Białorusi. To praca zarówno manualna, jak i komputerowa. W Białorusi realizował reklamy od A do Z. W Polsce pracuje w dużej firmie, gdzie każdy ma swoją część obowiązków. Z klientami kontaktują się bezpośrednio dyrektorzy.

Jewgienij nie musiał nostryfikować dyplomu ani przedstawiać żadnych dokumentów — nie zabrał ze sobą nic oprócz paszportu. — Bardzo mocno marzyłem — i pomogło — mówi o swojej pracy.

Dochód wzrósł sześciokrotnie

Dochód Jewgienija wzrósł sześciokrotnie. Nawet w Czechach, gdzie praca była trudna, zarobki były wyższe niż na Białorusi. Warunków mieszkaniowych na razie nie poprawił, ale może sobie pozwolić na więcej niż w ojczyźnie. — Gdy tylko wyjechałem za granicę, od razu poczułem się lepiej — opowiada. O przyszłość i finanse „w ogóle się nie martwi”. Podoba mu się lokalny klimat. Myśli o zakupie mieszkania. Emeryturę widzi „z dobrze działającym biznesem” w Polsce.

— Jeśli ktoś przeprowadza się z pieniędzmi, najlepiej od razu kupić dom, żeby mieć swoje lokum. Jeśli ktoś przyjeżdża z mniejszym budżetem, myślę, że powinien kupić przynajmniej samochód. Mając auto, możesz pracować jako kurier, być taksówkarzem. Jeśli przyjechałeś tak jak ja — ze stówką w kieszeni — szukaj dobrej agencji — radzi mężczyzna.

Za swój jedyny błąd uznaje to, że nie wyjechał wcześniej. Jewgienij planuje zostać w Polsce i dalej rozwijać się zawodowo. Nie żałuje jednak lat poświęconych na rozwój biznesu na Białorusi: — Wszystko musiało się potoczyć tak, jak się potoczyło.

„Nie dają mleka za szkodliwość, ale karmią za darmo”. Białoruski spawacz wyjechał do Polski i porównał warunki pracy oraz wynagrodzenie

Białorusin Mikołaj od trzech lat pracuje jako spawacz w Polsce – zajmuje się produkcją osprzętu do traktorów. Podobną pracę wykonywał wcześniej na Białorusi, ale tam zarabiał prawie dwa razy mniej. W rozmowie z MOST opowiedział o plusach i minusach pracy spawacza w Polsce i wyjaśnił, dlaczego zdecydował się na wyjazd z kraju.

Przed wyjazdem Mikołaj pracował w białoruskim zakładzie agregatowym w Smorgoniach – filii MTZ – i uważał tę pracę za jedną z najlepszych w ostatnich latach. Po nałożeniu sankcji na Białoruś zakład otworzył się na rynek rosyjski, a wynagrodzenie Mikołaja wzrosło.

– Ogólnie wszystko mi odpowiadało. Płacili od wydajności, można było dobrze zarobić. Ale z powodu wojny i sytuacji w kraju podjąłem decyzję o wyjeździe – mówi Mikołaj.

Na emigracji znalazł się pod koniec 2022 roku. Na miejsce zamieszkania wybrał Białystok – chciał być bliżej domu.

Praca przez agencję

W Polsce Mikołaj szukał zatrudnienia jako spawacz. Na początku pracował na budowie i spawał zbrojenia, a potem znalazł zakład produkujący sprzęt rolniczy. Podobną pracę wykonywał również na Białorusi.

Do polskiego zakładu trafił przez agencję pośrednictwa pracy. Oznacza to, że część wynagrodzenia, które mogłoby trafić bezpośrednio do niego, otrzymuje firma pośrednicząca.

– Zakład bardzo przypomina ten w Smorgoniach. Ale jeśli na Białorusi płacono akordowo – w zależności od wydajności – to w Polsce zarabiam za godziny. Pracujemy nad osprzętem do traktorów: robimy siewniki, kosiarki, kopaczki – wszystko, czego potrzebują rolnicy.

Wymagania jakościowe są wyższe

Trudność pracy i wymagania dotyczące kwalifikacji w Polsce są podobne jak na Białorusi — zauważa Mikołaj. Zdarza się, że pracy jest nawet mniej, ale za to wymagania jakościowe są wyższe. Na polskim zakładzie można zarobić średnio od 1000 do 1500 dolarów. Mężczyzna dodaje, że to niemal dwa razy więcej niż na Białorusi.

— Warunki pracy na hali to około +17 stopni. Na Białorusi było o 5–7 stopni chłodniej. Tak samo jak tam — nie dają mleka za szkodliwość, ale za to karmią za darmo w stołówce. Z minusów — samodzielnie trzeba rejestrować obecność w systemie komputerowym i wpisywać wykonane zadania. Do tego trzeba było się przyzwyczaić.

Metal, z którym pracuje Mikołaj, nie różni się znacząco, ale urządzenia w Polsce — według jego obserwacji — są nowsze i mocniejsze. Na Białorusi spawał dwutlenkiem węgla, teraz — mieszanką argonu i dwutlenku węgla. Ten drugi wariant daje lepsze jakościowo spawy i jest łatwiejszy w pracy — tłumaczy.

To nie najwyższy poziom dla spawacza

Zdaniem Mikołaja, w Polsce spawacz może zarabiać znacznie więcej. Wszystko zależy od kwalifikacji i warunków umowy.

— Jeśli pracujesz przez agencję, część [kosztów pracodawcy] trafia do pośrednika. Ale jeśli zatrudnisz się bezpośrednio i dobrze się sprawdzisz, można negocjować podwyżkę. Tutaj cenią fachowców. Można pracować po 10 godzin i więcej, żeby dorobić. Ja nie zostaję — i tak mi wystarcza.

Praca przy osprzęcie do maszyn rolniczych — to nie najwyższy poziom dla spawacza.

— To, co robię teraz — kosiarki, pługi — to nie jest szczyt możliwości. Spawam części, czasem nawet nie wiem, do czego konkretnie trafią. Każdy robi swój etap. Ale na przykład spawacze, którzy pracują na wiatrakach na środku Bałtyku, zarabiają zupełnie inne pieniądze. Tam odpowiedzialność jest ogromna i ryzyko wysokie. Próbowałem swoich sił w czymś takim w 2016 roku. Coś wychodziło, coś nie. Może jeszcze do tego wrócę — zastanawia się Mikołaj.

Porównać białoruskie i polskie traktory Mikołaj się nie podejmuje — uważa, że to sprawa rolników i tych, którzy na nich pracują. Ale różnicę w podejściu zauważa.

— Na Białorusi, gdzie siła robocza jest tania, rolnik raczej sam zespawa uszkodzoną część — spawarkę ma prawie każdy. W Polsce — zawiezie do producenta i wymieni w ramach gwarancji.