W dniach 7 i 8 czerwca w różnych wsiach Podlasia odbędzie się festiwal SONCAHRAJ. Organizatorzy zapraszają do zanurzenia się w autentycznej kulturze białoruskiej poprzez śpiew, muzykę i tańce ludowe.
Organizatorem wydarzenia po raz czwarty z rzędu jest fundacja Tutaka. W programie festiwalu znajdą się koncerty i potańcówki z udziałem zespołów „Kasary” (Warszawa), Kapela „Trygradzka” (Gdańsk), „Żemierwa” (Studziwody). Będą rozbrzmiewać tradycyjne białoruskie pieśni, skrzypce, dudy, cymbały i inne ludowe instrumenty.
— Festiwal to nie muzeum ani przeszłość. To żywa obecność: słowo, śpiew i muzyka przekazywane z człowieka na człowieka. To możliwość poczucia korzeni nie przez książki, lecz przez głosy, ruch, dotyk, spojrzenie. Usłyszymy prawdziwy tradycyjny śpiew — bez scenicznej aranżacji, tak jak było dawniej: prosto, głęboko i z sensem. Zespół „Kasary” odtwarza męską tradycję śpiewu. „Żemierwa” prezentuje folklor białoruskich mieszkańców Podlasia, pieśni zrodzone na wsi. Kapela „Trygradzka” — na żywo, od serca, z pasją i mocą — mówią organizatorzy.
Miejsca i daty wydarzenia:
7 czerwca — wieś Słuczanka (gmina Gródek), świetlica Koła Gospodyń Wiejskich
8 czerwca — wieś Tofilowce (gmina Dubicze Cerkiewne)
Mark i Aksana wraz z dwiema córkami zmuszeni byli wyemigrować do Polski. Osiedlili się na wsi na Podlasiu, tuż przy granicy z Białorusią, i zaczęli zajmować się ceramiką oraz bartnictwem. Swoje prace sprzedają przez platformy marketplace klientom z całego świata. I nie chodzi tylko o wyroby ceramiczne, ale nawet o barcie — duże, wydrążone pnie drzew, w których osiedlają się pszczoły. Projekt MOST „Belarusy mogut” odwiedził rodzinę i przekonał się, że styl życia przodków wciąż przyciąga młodych ludzi i może być nawet komercyjnie opłacalny.
Mark i Aksana pochodzą z regionu Pińska — białoruskiego Polesia. Mężczyzna przyznaje, że nigdy nie opuszczał swojej wsi. Dziewczyna studiowała przez cztery lata w Pińsku, ale przyznaje, że trudno było jej się przyzwyczaić do miejskiego stylu życia.
Po przymusowej emigracji rodzina dowiedziała się o wsi Czechy Orlańskie, siedem kilometrów od białoruskiej granicy. Tam się osiedlili. Wieś liczy zaledwie około 70 mieszkańców, głównie starszych osób, ale młodzi czują się wśród nich dobrze. Mówią, że czują się jak w domu.
Wielu mieszkańców mówi „po swojomu” — gwarą podlaską, przypominającą język białoruski. A Hajnówka, pobliskie miasto, uchodzi za centrum białoruskiej mniejszości w Polsce. Jak mówi Mark, gdy ktoś z miejscowych wyjeżdża dalej niż Podlasie, mówi się o nim, że wyjechał „do Polski”.
Cztery piece
W domu, który wynajmowali Białorusini, znajdowały się zarówno kuchnia węglowa, ruski piec, jak i tradycyjny piec podlaski. Niedawno rodzina kupiła tu własne lokum — drewniany dom za 60 tysięcy dolarów. Obecnie trwa jego remont. W nowym domu Mark również buduje piec — centralny punkt domu.
Jest też specjalny piec do wypału ceramiki. Tym zajmowali się jeszcze na Białorusi, a dziś ceramika to ich główne zajęcie. Naczynia i wyroby pamiątkowe wymyślają sami, a potem wystawiają je na platformach sprzedażowych i na własnej stronie internetowej. Zamawiają je klienci z całego świata, a raz czy dwa razy w tygodniu Mark jedzie na pocztę do Hajnówki z górą paczek. Żartuje, że to jego jedyny kontakt ze światem zewnętrznym.
Dla dzieci takim kontaktem stał się autobus, który codziennie wozi je do szkoły.
Dwie barcie wysłał do USA
Mark zajmuje się również prawdziwym bartnictwem — nie pszczelarstwem, gdzie dla pszczół buduje się ule. U Marka pszczoły mieszkają w barciach — wydrążonych w środku pniach drzew. Zafascynował się tym jeszcze w dzieciństwie, kiedy zauważył na podwórku starą, pustą barć.
— Widzę, że coś tam wlatuje — wspomina Białorusin. — Zainteresowało mnie to. Myślę: może to pszczoły. Pszczoły dają miód, a miód lubię. Znaczy — to coś dla mnie.
Tak udało mu się uprosić u babci swoją pierwszą barć.
Dziś robi je sam — ma nawet do tego specjalne narzędzia. Barcie potrzebne są nie tylko na własny użytek. Zamawiają je także inni ludzie, których interesuje ta tradycja. Dwie sztuki Mark wysłał nawet do USA.
Także Mark zajmuje się odradzaniem bartnictwa na Podlasiu. Jest zapraszany na prelekcje w szkołach, a o jego działalności powstają filmy dokumentalne.
Założyli profile w mediach społecznościowych
Białorusini założyli także profile w mediach społecznościowych, gdzie opowiadają o swoim życiu na polskiej wsi. Mówią, że w ten sposób chcą popularyzować Podlasie wśród Białorusinów.
Województwo podlaskie rozszerza program przyciągania turystów (bon turystyczny), w ramach którego dopłaca do 400 zł osobom przyjeżdżającym na wypoczynek w regionie. Budżet programu został zwiększony dwukrotnie — z 2 mln do 4 mln złotych. Co więcej, od teraz z programu będą mogli skorzystać także mieszkańcy Podlasia — wcześniej oferta była dostępna wyłącznie dla turystów z innych regionów Polski.
Na czym polega program?
Program ruszył 20 kwietnia 2025 roku, ale początkowo skierowany był tylko do turystów spoza Podlasia. Uczestnicy mogą otrzymać zwrot kosztów do 400 zł za noclegi podczas podróży po regionie. Bony obejmują hotele, hostele i gospodarstwa agroturystyczne biorące udział w programie i obowiązują do końca 2025 roku.
Wysokość dofinansowania zależy od rodzaju zakwaterowania:
200 zł — pola namiotowe, hostele, gospodarstwa agroturystyczne
Bon pokrywa jedynie koszt noclegu (rezerwacja musi obejmować co najmniej dwie doby) — wyżywienie i atrakcje turystyczne należy opłacić osobno.
Jak otrzymać bon?
Zainteresowani mogą wygenerować elektroniczny bon na oficjalnej stronie programu. Drugi etap, w którym udział będą mogli wziąć także mieszkańcy województwa podlaskiego, rozpocznie się 1 czerwca o godzinie 12:00. Bon to unikalny kod, który można wykorzystać podczas rezerwacji noclegu na terenie Podlasia. Jedna osoba może otrzymać tylko jeden bon.