Kto wydaje więcej — Białorusini czy Polacy? Porównaliśmy strukturę wydatków w dwóch krajach

Kto wydaje więcej — Białorusini czy Polacy? Porównaliśmy strukturę wydatków w dwóch krajach

Zdjęcie ma charakter ilustracyjny. Źródło: Pexels.com

MOST
MOST

10 czerwca 2025, 12:28

Przeciętny Białorusin zjada rocznie 56 kilogramów ziemniaków i 86 kilogramów mięsa — znacznie więcej niż przeciętny Polak. Jak to możliwe? I kogo tak naprawdę stać na więcej? MOST porównał dane urzędów statystycznych obu państw i postarał się to wyjaśnić.

W materiale wykorzystano dane Białoruskiego Komitetu Statystycznego (Belstat) oraz Głównego Urzędu Statystycznego (GUS) dotyczące wydatków konsumpcyjnych gospodarstw domowych. Nie uwzględniliśmy zobowiązań finansowych (np. spłaty kredytów, leasingów) ani innych wydatków niekonsumpcyjnych.

Ile zostaje po wszystkich wydatkach

W 2024 roku w Polsce na jednego członka rodziny przypadało średnio:

  • 3167 zł dochodu miesięcznie
  • 1878 zł wydatków

Oznacza to, że na potrzeby konsumpcyjne przeznacza się 59,3% dochodu. Reszta może zostać zaoszczędzona, zainwestowana lub wykorzystana na spłatę zobowiązań finansowych.

Na Białorusi dane statystyczne podawane są w przeliczeniu na gospodarstwo domowe — które może składać się z jednej lub kilku osób. Średnio zasoby pieniężne gospodarstwa domowego wynosiły 2415,2 rubla miesięcznie (ponad 2950 zł), a jego wydatki — 2319,8 rubla, z czego 1632 ruble (70,4%) przypadało na wydatki konsumpcyjne.

Oznacza to, że na konsumpcję przeznacza się 67,6% dochodów. Wyższy udział wydatków w budżecie ogranicza możliwości wydawania na dobra inne niż podstawowe.

Źródło danych
Źródło danych: Białoruski Komitet Statystyczny (Belstat), Główny Urząd Statystyczny (GUS)

¹ W Polsce do tej kategorii umownie zalicza się: inne wydatki (3,4%), kieszonkowe (1,7%), podatki, prezenty itp.

W Polsce w pozycji „towary nieżywnościowe” ujęto odzież i obuwie, a także artykuły gospodarcze i domowe. Pozostałe towary uwzględniono w kategorii „pozostałe towary i usługi”.

Zarówno białoruskie, jak i polskie rodziny najwięcej wydają na jedzenie. Na Białorusi to średnio 26,3% wszystkich wydatków konsumpcyjnych, w Polsce — nieco mniej (25,3%), i to mimo wyższego poziomu cen.

Na Białorusi konsumpcją dominują produkty podstawowe: ziemniaki, mięso, chleb, mleko. Białorusini jedzą ich więcej niż Polacy.

Zgodnie z danymi Belstatu, w 2024 roku przeciętny Białorusin spożył rocznie (nie licząc gastronomii):

🥔 Ziemniaki — 56 kg

🥛 Produkty mleczne — 295 kg

🥩 Mięso i wyroby mięsne — 86 kg

🍞 Chleb i produkty piekarnicze — 73 kg

To oznacza 800 gramów mlecznych i 155 gramów ziemniaków dziennie na osobę. Dieta opiera się na tym, co dostępne i sycące.

A przeciętny mieszkaniec Polski, według danych GUS, w 2024 roku spożył w warunkach domowych:

🥔 Ziemniaki — 29 kg

🧀 Produkty mleczne (w statystyce ujęto tylko trzy: mleko, ser, śmietanę) — około 50 kg

🥩 Mięso — 60 kg

🍞 Chleb i produkty piekarnicze — 31 kg

Okazuje się więc, że Białorusini konsumują wszystkie te produkty w większych ilościach niż Polacy. Jak to możliwe?

Różnica wynika z faktu, że w Polsce wydaje się więcej na restauracje, dostawy i gotowe dania. Rośnie też udział tzw. „małych przyjemności”: kawa na wynos, ser i wino w piątek, obiady w bistro.

Natomiast wydatki na dobra nieżywnościowe w Polsce są wyraźnie niższe — m.in. z powodu niższego poziomu cen w wielu kategoriach produktów.

Co mówią migranci

„Nie zwracam uwagi na ceny w sklepie”

Tatiana, 47 lat, Warszawa (przyjechała z Mohylewa):

— Na Białorusi miałam swoje dwupokojowe mieszkanie. Oszczędzałam na nie przez 15 lat — pracowałam na dwóch etatach, żeby kupić własne lokum. Łącznie zarabiałam około 1300 rubli miesięcznie. To wystarczało na opłaty, jedzenie i niewielki urlop raz w roku — ale trzeba było odkładać z wyprzedzeniem.

Po przeprowadzce do Polski trudno było pogodzić się z tym, że znów musimy wynajmować mieszkanie. Czynsze są drogie. Ale mąż pracuje jako kierowca ciężarówki i pokrywa koszty najmu. Moja pensja — około 5500 złotych — pozwala żyć spokojnie.

Zauważyłam, że nie zwracam już uwagi na ceny w sklepie. Mogę sobie pozwolić na dobre produkty, jakościowe kosmetyki do pielęgnacji, kolacje w restauracji w piątki. I co najważniejsze — z mężem lub córką podróżujemy po Europie kilka razy w roku. Tutaj są tanie bilety lotnicze, dobre autobusy i po raz pierwszy od dawna poczułam, że mogę po prostu żyć.

„Niby nie wydaję za dużo, a pod koniec miesiąca często zostaje zero”

Władysław, 27 lat, Warszawa (z Mohylewa)

Do 2022 roku Władysław pracował jako programista backendowy w białoruskiej firmie IT. Po wydarzeniach z 2020 roku zaczął myśleć o wyjeździe. Jak mówi — nie ze względów politycznych, po prostu chciał więcej swobody. Wyjechał do Polski w ramach programu Poland. Business Harbour i pozostał w tej samej firmie, ale już na „polskim kontrakcie”.

— Pensja w złotówkach jest prawie taka sama, ale po odliczeniu podatków i wydatków zostaje mniej. Na Białorusi mogłem odkładać 300–400 dolarów miesięcznie. Teraz prawie wszystko idzie na wynajem, rachunki, jedzenie i transport. Niby nie wydaję za dużo, a pod koniec miesiąca często zostaje zero.

Mimo to Władysław nie planuje powrotu na Białoruś:

— Moja dziewczyna nie może tam pojechać ze względu na ryzyko prześladowań. Wybrałem ten wyjazd — więc tu żyję. Po prostu nie sądziłem, że życie na pensji informatyka będzie aż tak kosztowne.

„Dobrze pamiętam to uczucie zachwytu, że pistacje i owoce stały się dostępne”

Anastazja, 33 lata, Warszawa (z Mińska)

Przed przeprowadzką do Polski Anastazja mieszkała w Mińsku — w mieszkaniu mamy, razem z mężem programistą. Jak mówi, zarabiała dobrze. Ale wyjazd do Polski zmienił wiele — również jej podejście do codziennego życia.

— Dobrze pamiętam uczucie zachwytu, że pistacje i owoce stały się dostępne. Przez pierwsze miesiące 70% mojego jadłospisu stanowiły produkty, na które w Białorusi nie mogłam sobie pozwolić tak często: indyk, awokado, łosoś, brzoskwinie, borówki. Teraz to codzienne zakupy, ale wtedy wydawały się luksusem.

Zauważa, że w Polsce naprawdę poczuła różnorodność: obok domu ma sklep z produktami hiszpańskimi, a przy pracy — indyjski.

— Można kupić pyszny jamón, herbatę masala, przyprawy — to stało się częścią mojego życia. Z ubraniami też jest łatwiej: często są wyprzedaże, promocje, outlety. Wydaję mniej, ale ubieram się lepiej.

Ale Polska ma też swoje finansowe wyzwania. Anastazja korzysta z prywatnej opieki zdrowotnej — ma abonament w Medicover. Niemniej nie wszystkie usługi są objęte pakietem:

— Na niektórych lekarzy trzeba czekać tygodniami, a stomatologia to w ogóle droga sprawa. Za implant zapłaciłam około 7 tysięcy złotych. Na Białorusi byłoby taniej, ale nie wiadomo, czy równie dobrze.

Podobne artykuły