Polski kolekcjoner znalazł w Białymstoku unikalne papierki po cukierkach sprzed ponad 100 lat, wydrukowane w Grodnie

Mateusz prezentuje swoją kolekcję. Fot. MOST
Mateusz to kolekcjoner z Białegostoku. W starym domu natrafił na wiele papierków po cukierkach, wydrukowanych w grodzieńskiej fabryce braci Łapinów. Znalezisko liczy sobie ponad sto lat i dla Mateusza było prawdziwym łutem szczęścia. Teraz mężczyzna marzy, by odwiedzić Grodno i przekazać część swojej kolekcji do tamtejszego muzeum.
Etykiety zostały odkryte w 2023 roku w stropie starego domu przeznaczonego do rozbiórki. Mężczyzna musiał wracać do „opuszczonego” budynku aż trzy razy, by zabrać wszystko.
– Jak się tam znalazły – nie wiem. Może użyto ich jako materiału ociepleniowego. Myślę, że w domu mieszkał Żyd, bo znalazłem też przedmioty związane z judaizmem. Przekazałem je do muzeum, a papierki zostawiłem sobie – opowiada Mateusz.
Etykiet było tak dużo, że Mateusz zdołał wyselekcjonować około trzystu różnych egzemplarzy, z których wiele zachowało się w bardzo dobrym stanie – mimo że wydrukowano je jeszcze przed rewolucją.
– Od dawna zajmuję się poszukiwaniem staroci i kolekcjonowaniem, ale to znalezisko było dla mnie prawdziwym skarbem. Gdy tylko zobaczyłem te papierki, od razu zwróciłem uwagę na język rosyjski. Kiedyś zdawałem egzamin z rosyjskiego, więc byłem w stanie przeczytać, że to opakowania po cukierkach sprzed ponad 100 lat. Zostały wydrukowane jeszcze za czasów carskich, i co najciekawsze – w sąsiednim Grodnie.

„Te papierki to prawdziwa sztuka”
Fabryka Łapinów w Grodnie była znana z wysokiej jakości etykiet, które produkowano na potrzeby Imperium Rosyjskiego, a w okresie międzywojennym – także dla Polski. Wśród jej klientów były browary, fabryki tytoniowe, a także zakłady produkujące karty do gry.
– O fabryce Łapinów nigdy wcześniej nie słyszałem – przyznaje Mateusz. – Ale zbierając znaleziska, zorientowałem się, że przed wojną grodzieńska fabryka współpracowała z wieloma firmami. Na papierkach można znaleźć nazwy z Warszawy, Lublina, Moskwy czy Petersburga. Ciekawe jest to, że producenci podpisywali swoje wyroby imieniem i nazwiskiem. A niektóre cukierki miały naprawdę nietypowe nazwy.
Na przykład są tu papierki po karmelkach „Kakadu”, „Oczarowanie” czy „Płacz i śmiech”. Są też bardziej znane nam dziś nazwy, jak choćby „Raki”.
Kolekcjoner szczególnie zachwyca się designem dawnych opakowań.
– Te papierki to prawdziwa sztuka. W czasach przedrewolucyjnych stworzenie tak kolorowych etykiet było naprawdę trudne. To nie to, co dziś – kilka kliknięć w komputerze i gotowe. Wtedy trzeba było się mocno napracować. Chciałbym wierzyć, że takie etykiety naprawdę przyciągały dzieci. Te papierki można oglądać z dużym zaciekawieniem.
40 złotych za etykietę
Jak te papierki trafiły do Białegostoku – można tylko zgadywać. Mateusz przypuszcza, że sto lat temu w tym domu mogły być sprzedawane cukierki albo prowadzono przemyt słodyczy. A może po 1921 roku, kiedy Grodno znalazło się w granicach Polski, etykiety z rosyjskimi napisami po prostu przestały być potrzebne.
– Dziś takie etykiety to temat niszowy. Znam tylko jedną osobę w Polsce, która zbiera takie rzeczy. Nazywam go „królem etykiet” – kiedyś kupił dużą partię na aukcji. Kiedy opowiedziałem mu o swoim znalezisku, był bardzo zaskoczony. Spotkaliśmy się i pomogłem mu uzupełnić jego kolekcję. Te papierki nie są drogie – najdroższy może kosztować około 40 złotych. Ale ich wartość leży gdzie indziej – szczególnie dla tych, którzy się tym naprawdę interesują.
Mateusz od dzieciństwa kolekcjonuje także stare butelki po alkoholu. W jego zbiorach znajduje się ponad sto egzemplarzy. Pasję odziedziczył po rodzicach. Kolekcję butelek Mateusza można oglądać w Muzeum Żydów Białegostoku.
Prezent dla Grodna
Część znalezionych etykiet Mateusz przekazał już do muzeów w Lublinie i Warszawie. Marzy jednak o tym, by odwiedzić Grodno i podarować część zbiorów lokalnemu muzeum.
– Od dawna chciałem odwiedzić Grodno. To miasto naprawdę mnie przyciąga – jest tam wiele do zobaczenia. Gdybym pojechał na Białoruś, zabrałbym ze sobą prezent dla miejskiego muzeum – dużą kolekcję etykiet, które drukowano w Grodnie ponad sto lat temu. Słyszałem o kartach Łapinów, które odnaleziono i odtworzono. Były produkowane w tej samej fabryce. Może kiedyś stanie się coś podobnego z cukierkami – i moje znaleziska też się do tego przydadzą.