Polska przekazała Litwie sprawę o ochronę międzynarodową Białorusinki, która często wyjeżdżała służbowo

Fot: MOST
Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie odmówił rozpatrzenia sprawy o ochronę międzynarodową w Polsce, mimo wyraźnych związków aktywistki z tym krajem — w Polsce mieszka jej partner, a ona sama korzysta z leczenia. Jeśli podobną decyzję podejmie Naczelny Sąd Administracyjny, sprawa zostanie przekazana Litwie. Sąd uznał, że historia migracyjna dziewczyny „budzi wątpliwości”, ponieważ przed złożeniem wniosku o ochronę zbyt często podróżowała po krajach UE, a także poza ich granicami. Takie podejście może stać się niebezpiecznym precedensem dla wielu Białorusinów.
Złata (imię zmienione) działa jako aktywistka. Brała udział w programach wsparcia psychologicznego dla białoruskich aktywistów, regularnie uczestniczyła w seminariach, szkoleniach i konferencjach dla wolontariuszy w różnych krajach.
Z Białorusi wyjechała już w pierwszych tygodniach protestów w 2020 roku — najpierw do Ukrainy, a potem na Litwę. Tam uzyskała kartę pobytu i mieszkała ponad rok. Później przeniosła się do Polski, gdzie mieszka jej partner. W czerwcu 2024 roku złożyła wniosek o ochronę międzynarodową po wygaśnięciu litewskiego dokumentu pobytowego.
Czym jest rozporządzenie dublińskie i dlaczego może zadecydować o losie Złaty
W Unii Europejskiej obowiązuje tzw. rozporządzenie dublińskie — porozumienie określające, które państwo członkowskie jest odpowiedzialne za rozpatrzenie wniosku o ochronę międzynarodową. W ogólnym przypadku jest to kraj, który wydał cudzoziemcowi dokument uprawniający do wjazdu na teren UE lub zezwolenie na pobyt. Jeżeli takiego dokumentu nie było — odpowiedzialność ponosi kraj pierwszego wjazdu do Unii.
Rozporządzenie dopuszcza jednak wyjątki: można uwzględnić względy humanitarne lub więzi rodzinne. W takim przypadku sprawa może zostać przekazana państwu, z którym wnioskodawca jest silnie związany lub gdzie mieszkają jego małżonek, małoletnie dzieci albo rodzice tych dzieci.
W momencie złożenia wniosku o ochronę międzynarodową przez Złatę jej litewski dokument pobytowy był już nieważny. Dziewczyna, po uzyskaniu błędnej porady, myślała, że nie jest już powiązana z Litwą na mocy rozporządzenia dublińskiego. W rzeczywistości jednak było inaczej — nie posiadała bowiem żadnego innego dokumentu wydanego przez państwo UE.
Anna Matsiyeuskaya, współkierowniczka działu Europy Wschodniej w kancelarii WKB Lawyers i współzałożycielka inicjatywy Partyzanka, która obecnie prowadzi sprawę Złaty, uważa, że w jej przypadku rozsądniejsze byłoby najpierw złożenie wniosku o pobyt czasowy w Polsce — np. na podstawie pracy. W 2024 roku, kiedy Złata ubiegała się o ochronę, taka możliwość była jeszcze realna
Zgodnie ze zmianami, które weszły w życie 1 czerwca 2025 roku, nie można już złożyć wniosku o pobyt czasowy w Polsce na podstawie karty pobytu wydanej przez inne państwo UE.
Gdyby dziewczyna najpierw uzyskała zezwolenie na pobyt w Polsce, a dopiero potem złożyła wniosek o ochronę międzynarodową, to właśnie Polska byłaby odpowiedzialna za rozpatrzenie jej sprawy.
Jednak nawet bez tego — jak uważa Anna Matsiyeuskaya — istniały podstawy do rozpatrzenia wniosku właśnie w Polsce. Po pierwsze, Złata korzysta tutaj z leczenia. Prawniczka nie ujawnia, o jakie leczenie chodzi, ale podkreśla, że chodzi o poważną chorobę, „to nie jest przeziębienie”.
— W Polsce dziewczyna ma konkretnych lekarzy i konkretny plan leczenia — wyjaśnia.
Po drugie, w Polsce mieszka partner Złaty, z którym łączy ją poważna relacja. On sam korzysta z ochrony międzynarodowej przyznanej przez Polskę. W związku z tym przekazanie sprawy na Litwę uniemożliwi Złacie przebywanie z partnerem w Polsce, a osoby posiadające status rezydenta w Polsce mają ograniczone możliwości przemieszczania się — zarówno z powodów zawodowych, jak i prawnych.
Dlaczego sąd tego nie uwzględnił
Mimo to, Złata otrzymała decyzję odmowną w dwóch instancjach administracyjnych oraz przed warszawskim sądem.
Warto zaznaczyć: sąd nie oceniał, czy dziewczyna w ogóle potrzebuje ochrony międzynarodowej. W sprawie Złaty jest oczywiste, że powrót na Białoruś byłby dla niej niebezpieczny — według Anny Matsiyeuskiej, grozi jej tam „cały zestaw poważnych zarzutów karnych”.
Rozstrzygano jedynie, które państwo powinno rozpatrzyć jej wniosek.
Obrona wciąż nie otrzymała pisemnego uzasadnienia decyzji. Jednak podczas ogłoszenia wyroku ustnie, sąd zwrócił uwagę na liczne podróże Złaty po Europie. Jak podkreśla Matsiyeuskaya, brzmiało to tak, jakby dziewczyna „swobodnie koncertowała po świecie”. Innymi słowy — według sądu częste wyjazdy świadczą o tym, że Białorusinka z łatwością przemieszcza się między krajami i równie łatwo mogłaby wrócić na Litwę.
Obrończyni uważa, że sąd podszedł do sprawy bardzo formalnie, bez uwzględnienia białoruskiego kontekstu i specyfiki pracy NGO oraz sektora obywatelskiego. Rzeczywiście, Złata przebywała w różnych krajach, ale były to krótkie wyjazdy służbowe — konferencje i szkolenia dla wolontariuszy organizowane są w różnych miejscach. Wszystkie te wydarzenia odbywały się w bezpiecznych warunkach: niemal wszystkie miały miejsce w UE, a jedno — w Gruzji.
Matsiyeuskaya podkreśla, że nie można porównywać kilkudniowych delegacji z długoterminowym wyjazdem z Polski.
Sąd jednak uznał, że ze względu na liczne wyjazdy oraz ścieżkę „Ukraina–Litwa–Polska”, „historia migracyjna budzi wątpliwości” i że Złata nadużywa procedury azylowej, próbując uzasadnić rozpatrzenie sprawy w Polsce.
Co dalej
Anna Maciejewska zwraca uwagę, że ponieważ rozpatrzenie sprawy w każdej instancji trwa od czterech do pięciu miesięcy, a w tym czasie dziewczyna nie ma prawa do pracy, de facto wypada ona z życia zawodowego na długi okres. W przypadku przekazania sprawy na Litwę również przez długi czas nie będzie miała prawa do zatrudnienia.
Obecnie Złacie pozostaje jeszcze jedna możliwość — Naczelny Sąd Administracyjny w Warszawie. To ostatnia instancja sądowa, która może zająć się jej sprawą.
Ogólnie rzecz biorąc, prawniczka określa takie podejście jako „dość niepokojącą praktykę” wobec Białorusinów. Zaznacza, że sprawy związane z rozporządzeniem dublińskim były często rozpatrywane przez Urząd do Spraw Cudzoziemców i Radę do Spraw Uchodźców wyłącznie w oparciu o formalne kryteria. Sąd natomiast zazwyczaj analizował indywidualne okoliczności danej historii — tak było na przykład w sprawie innej aktywistki.
W przypadku Złaty jednak zakwestionowanie zastosowania rozporządzenia dublińskiego okazało się trudne nawet na drodze sądowej.