„Tysiąc razy wyobrażałem sobie ten moment, a okazało się, że było jeszcze lepiej”. Para gejów z Białorusi przeprowadziła się do Polski, a pobrała się w Danii

Zdjęcie z archiwum Dymitra i Platona
Dymitr Szkiel i Platon Sinicyn są parą. Białorusini mieszkali wcześniej w Niemczech, a teraz żyją w Warszawie. Małżeństwa jednopłciowe nie są uznawane ani w Polsce, ani na Białorusi, ale niedawno młodzi mężczyźni wzięli ślub w Danii. MOST porozmawiał z Dymitrijem o tym, jak wyglądała rejestracja, ile kosztowała i dlaczego ten krok był dla nich ważny – nawet mimo tego, że w Polsce taki związek nie ma mocy prawnej.
O poznaniu się: „Długo się przyjaźniliśmy, a potem po prostu się przeprzyjaźniliśmy”
Dmitrij ma teraz 23 lata, a Platon – 25. Poznali się jeszcze jako nastolatkowie, a osobiście spotkali się w 2018 roku. Z czasem ich przyjaźń przerodziła się w związek.
– Długo się przyjaźniliśmy, a potem po prostu się przeprzyjaźniliśmy i zaczęliśmy być razem – opowiada Dymitr.
Dodaje, że z Platonem zawsze łączyło ich wyjątkowe porozumienie – „nie chodziło o te same żarty czy gust muzyczny, ale o podobne spojrzenie na życie”.
Jak to jest być otwartą parą gejów w Polsce: „Znajomi szukali mieszkania z dwoma kanapami – żeby nikt nie pomyślał, że są gejami”
Dymitr mówi, że w Polsce on i jego partner cały czas starali się znaleźć równowagę między otwartością a ostrożnością. Nigdy nie ukrywali, że są razem, ale mieli świadomość, że nie zawsze spotyka się to z neutralnym przyjęciem – zwłaszcza podczas szukania mieszkania.
– Z zasady nie chcieliśmy kłamać, że jesteśmy tylko znajomymi, którzy będą spać w jednym łóżku – mówi Dymitr. – Mamy nawet znajomych, którzy szukali dwupokojowego mieszkania tylko po to, żeby były dwie kanapy. Tylko po to, żeby nikt nie pomyślał, że są parą gejów.
Dymitr i Platon postanowili pisać otwarcie do potencjalnych wynajmujących, że są parą gejów – Białorusinami pracującymi w IT. Dymitr mówi, że takie podejście pozwalało pokazać siebie z różnych stron i sprawiało, że „fakt bycia parą gejów” nie był na pierwszym planie.
– Odmów było mimo wszystko więcej. Ale gdy ktoś nam odpowiadał, to zawsze byli to rozsądni ludzie – i, co ciekawe, najczęściej heteroseksualni mężczyźni – zauważa.
Dymitr dodaje, że doświadczenie życia w Niemczech sprawiło, że obaj stali się bardziej otwarci i pewni siebie.
– Staramy się nie okazywać sobie czułości w przestrzeni publicznej – z oczywistych powodów. Ale generalnie zachowujemy się dość swobodnie – mówi.
O decyzji o ślubie: „Nie jesteśmy po prostu parą, jesteśmy dla siebie prawdziwą rodziną”
Pomysł formalizacji związku nie pojawił się spontanicznie. Dymitr mówi, że w ich rodzinie takie decyzje są wcześniej omawiane – bez niespodzianek i patetycznych gestów.
– To jak z psem: jeśli podarowujesz komuś zwierzę, musisz wiedzieć, że bierzesz na siebie odpowiedzialność – tłumaczy. – Tu jest podobnie. Po prostu rozmawialiśmy, rozmawialiśmy i jeszcze raz rozmawialiśmy o tym temacie.
W momencie, gdy partnerzy zdecydowali się sformalizować związek, byli razem od trzech i pół roku i mieli za sobą cztery emigracje.
– Jesteśmy razem od bardzo wczesnych, „niedopracowanych” lat. Przeszliśmy razem przez wiele rzeczy: uzależnienia, wojnę, biedę, pierwszą emigrację, dokumenty, biurokrację.
Dymitr podkreśla, że rejestracja związku nie była dla niego i Platona jedynie formalnością.
– To chodzi o zamknięcie pewnego rozdziału w głowie i wzięcie odpowiedzialności za własny wybór. O zrozumienie, że nie jesteśmy po prostu parą, tylko prawdziwą rodziną – mówi.
Dlaczego Dania: „Można po prostu przyjechać, zapłacić gotówką i dostać dokumenty”
Dymitr przyznaje, że o możliwości zawarcia małżeństwa w Danii wiedzieli z Platonem od dawna – to popularna praktyka w kręgach queerowych. Największą zaletą Danii jest to, że nie trzeba mieć obywatelstwa ani zezwolenia na pobyt, a ślub jest uznawany w niemal całej Europie.
– Przed nami była para heteroseksualnych Hindusów i para gejów, chyba nawet spoza Europy – opowiada Dymitr. – Można po prostu przyjechać, zapłacić gotówką i szybko, łatwo uzyskać dokumenty.
Wniosek Białorusini złożyli w kwietniu 2024 roku. Wtedy obowiązywał jeszcze wymóg przedstawienia zaświadczenia o braku przeszkód do zawarcia małżeństwa. Wkrótce jednak Dania zniosła to wymaganie i wystarczył paszport oraz dokument potwierdzający legalny pobyt w kraju zamieszkania. W przypadku Dymitra i Platona były to polskie karty pobytu. Para dołączyła również zrzuty ekranu z galerii telefonu: wspólne zdjęcia z datami i geolokalizacją – jako dowód historii związku.
Jednak procedura się przedłużyła – duńscy urzędnicy zakwestionowali sposób, w jaki sfotografowano kartę pobytu, i wniosek trzeba było złożyć ponownie. Odpowiedź nadeszła dopiero prawie osiem miesięcy później.
– Zwykle ten proces jest szybszy, a nam odpowiedzieli dopiero na początku grudnia – wspomina Dymitr. – Były dostępne terminy na koniec lutego, ale z powodów osobistych bardziej odpowiadał nam kwiecień.
Dymitr radzi osobom, które chcą powtórzyć ich ścieżkę, żeby dzwoniły, jeśli na e-mail nie ma odpowiedzi przez kilka miesięcy.

O tym, jak wyglądała ceremonia: „Zaczęło mi drgać oko, Platon prawie zemdlał”
Ślub odbył się w samym centrum Kopenhagi — w ratuszu Copenhagen City Hall. Zabytkowy budynek, atmosfera święta, życzliwi pracownicy, ochroniarze i po prostu ludzie wokół.
— Bardzo piękny, stary ratusz, niezwykłe miejsce, w którym wszyscy byli bardzo, bardzo uprzejmi — wspomina Dymitr.
Ceremonię prowadziły trzy kobiety, ale jedną z nich Białorusin zapamiętał szczególnie:
— Była jak z bajki, nawet nie wiem z jakiej. Taka typowa Skandynawka — z długimi włosami i idealnie białymi zębami. Mówiła niesamowicie miłe rzeczy i powiedziała nam z dziesięć tysięcy komplementów. Bardzo mam nadzieję, że to właśnie nam, a nie wszystkim, którzy tego dnia brali ślub — śmieje się Dymitr.
Stylizacje para przygotowała z wyprzedzeniem. Zamiast klasycznych garniturów — spódnice, krawaty i marynarki utrzymane w jednej estetyce.
Cała ceremonia trwała około 20 minut — razem z krótką sesją zdjęciową zaraz po podpisaniu dokumentów.
— Bardzo uroczo, bardzo wzruszająco. Zaczęło mi drgać oko, a Platon mówi, że prawie zemdlał — uśmiecha się Dymitr. — Tysiąc razy odtwarzałem ten moment w głowie, ale rzeczywistość okazała się o wiele lepsza, barwniejsza i poważniejsza, niż sobie wyobrażałem.
Ponieważ Dymitr i Platon byli ostatni w kolejce tego dnia, pozwolono im zostać w ratuszu nieco dłużej. Wraz ze swoimi świadkowymi — przyjaciółkami Irą i Iwą — zrobili jeszcze kilka zdjęć w salach, nagrali wideo i spokojnie spędzili czas już jako mąż i mąż.

O tym, ile kosztuje ślub w Danii: „Kopenhaga to najdroższe miejsce, w jakim byłem”
Uroczysta rejestracja małżeństwa kosztowała parę 250 euro. Do tego doszły bilety z Warszawy do Kopenhagi i z powrotem — około 800 złotych. Kolejne 750 złotych Dymitr i Platon zapłacili za nocleg, który dzielili z przyjaciółkami.
— W sumie to około 600 euro — precyzuje Dymitr.
Do tej kwoty nie wliczono kosztów wyżywienia, transportu miejskiego ani strojów. Według wyliczeń Dymitra, największe wydatki wiązały się z codziennymi zakupami w Kopenhadze.
— Piwo, kieliszek wina, jedzenie — wszystko bardzo, bardzo drogie — mówi. — Drożej niż w Wiedniu, Berlinie, Amsterdamie, Hiszpanii, Portugalii — we wszystkich miejscach, w których byłem. I to co najmniej o dwadzieścia procent drożej.
O statusie prawnym w Polsce: „Żadnych praw jak u par hetero”
W Polsce ten związek nie ma mocy prawnej: kraj nie uznaje małżeństw jednopłciowych, nawet jeśli zostały zawarte w innym państwie europejskim.
— Można zapomnieć o wizach [na podstawie związku], wspólnym rozliczaniu podatków, o służbie zdrowia (czyli o możliwości objęcia jednego małżonka ubezpieczeniem drugiego — przyp. red. MOST). Żadnych praw, jakie mają pary heteroseksualne — mówi Dymitr.

O przyszłości: „Dom, drzewo — wszystko po kolei”
W Polsce trwa dyskusja nad ustawą o związkach partnerskich, ale na razie nie zostały one zalegalizowane. Tymczasem zawarcie małżeństwa w Danii pozwoliło Dymitrowi i Platonowi na zabezpieczenie się pod względem prawnym poza granicami Polski.
— W kontekście naszej rodziny, naszego związku — to dla nas ważne, bo planujemy wspólną przyszłość. To samo dotyczy zdrowia, dokumentów, pełnomocnictw. Wszystko to, czego Polska nam nie gwarantuje, jest uznawane w innych krajach — podkreśla Dymitr.
W planach pary są teraz podróż poślubna na Hawaje, pies, drugie studia, „dom, drzewo — wszystko po kolei”.
— Planujemy wszystko. Po prostu krok po kroku, kiedy będziemy gotowi — mówi Dymitr.