„Nie jesteśmy hrabiami”. Białoruski muzyk pracuje na śmieciarce w Białymstoku

„Nie jesteśmy hrabiami”. Białoruski muzyk pracuje na śmieciarce w Białymstoku

Władysław Bernat

Ruslan Kulevich
Ruslan Kulevich

28 kwietnia 2025, 17:49

Władysław Bernat to wokalista zespołu Dzieciuki. W Białorusi budował karierę muzyczną i uczył języka angielskiego. W Białymstoku, gdzie mieszka od 2022 roku, pracuje na śmieciarce. Praca może i „nieartystyczna”, ale potrzebna i ma swoje plusy. Białorusin opowiedział o emigracji, nowym zawodzie i perspektywach muzycznych w Polsce.

W 2020 roku zespół Dzieciuki otwarcie poparł protesty po sfałszowanych wyborach prezydenckich na Białorusi. Jak wielu artystów, członkowie grupy wkrótce trafili na emigrację. Władysław wspomina, że w 2022 roku „sytuacja stała się na tyle napięta, że zrozumiałem, iż nie uda się po prostu zgasić światła i zostać ostatnim w Białorusi”. Tak trafił do Polski.

„Nie jesteśmy hrabiami”

Na początku nie miał sprecyzowanych planów emigracyjnych. Myślał o zamieszkaniu w Warszawie, gdzie już wtedy przebywało kilku członków zespołu. Ale znajomy zaproponował mu pracę na śmieciarce w Białymstoku — i Władysław postanowił spróbować.

— Miałem wątpliwości, czy to zajęcie pasuje do mojego statusu, ale szybko się ich pozbyłem, gdy spojrzałem na to z perspektywy osoby, która zawsze popierała tak zwany working class — ludzi, którzy nie boją się brudu ani ciężkiej pracy.

Władysław nie boi się pracy fizycznej — jeszcze w Grodnie dorabiał na budowach. W Polsce szybko przyzwyczaił się do nowych warunków.

— Bardzo szybko zapomniałem o czymś takim jak „status pracy”. W końcu nie jesteśmy hrabiami.

„Ludzie wyrzucają rzeczy nie do pomyślenia”

Władysław nie idealizuje pracy śmieciarza: trudne warunki atmosferyczne, wiatr i mróz, dźwiganie ciężkich kontenerów przez siedem–osiem godzin dziennie. Ochrona socjalna też jest ograniczona — nie ma płatnego urlopu, zwolnienia lekarskiego ani innych „bonusów”. Zarobki, choć niewysokie jak na polskie realia, są i tak kilkukrotnie wyższe niż na Białorusi. Tyle że po opłaceniu mieszkania „na rękę zostaje mniej więcej tyle samo”.

Są jednak także plusy. Jak mówi, nie trzeba już chodzić na siłownię, można podziwiać piękne widoki i często natrafić na coś ciekawego.

— Ludzie wyrzucają rzeczy nie do pomyślenia — od zabawek, których na Białorusi nie da się nawet kupić, po obrączki ślubne.

Ma znajomych, którzy pracują jako śmieciarze na Białorusi. Różnica? Jego zdaniem tylko w podejściu ludzi do segregacji śmieci — „na odwal się”.

W Polsce też nie wszyscy przestrzegają zasad, ale działa dyscyplina: przy kontenerach są kamery, które monitorują poprawność segregacji i pozwalają ukarać niezdyscyplinowanych mandatami.

Władysław Bernat
Władysław Bernat

Muzyką trzeba się zajmować osiem dni w tygodniu i 25 godzin na dobę

Władysław nie porzucił muzyki. Zespół Dzieciuki koncertuje w Polsce, grał m.in. na festiwalu Tutaka. Ale utrzymywanie się tylko z muzyki na razie jest niemożliwe — brakuje stabilnych dochodów.

— Żeby zarabiać na muzyce, trzeba się jej poświęcić w stu procentach. Trzeba żyć tylko tym. Trzeba pracować osiem dni w tygodniu i 25 godzin na dobę — żartuje.

Dodatkowym wyzwaniem jest fakt, że członkowie zespołu mieszkają w różnych miastach — Warszawie, Białymstoku i Wilnie. Spotykają się jedynie na koncerty. Na tworzenie nowych utworów brakuje czasu i warunków — choć pomysły są.

Koledzy z pracy bywają zaskoczeni, gdy dowiadują się o muzycznej stronie życia Władysława. Często jednak interesują się, przychodzą na koncerty, a nawet jeżdżą na festiwale.

Władysław Bernat
Władysław Bernat

Władysław dorabia także w barze — tam rozpoznają go inni emigranci. Podchodzą, zagadują, proszą o wspólne zdjęcie.
Mimo trudnej fizycznej pracy, dzięki niej wiele zrozumiał — o życiu i emigracji.

— Da się przeżyć zawsze… Jeśli ktoś czegoś naprawdę chce, to to osiągnie. I wcale nie trzeba po głowach. Można po prostu pracować na śmieciarce i śpiewać swoje ulubione piosenki.

Podobne artykuły