Od taksówki do tramwaju. Białorusinka opowiada, jak została motorniczą we Wrocławiu

Od taksówki do tramwaju. Białorusinka opowiada, jak została motorniczą we Wrocławiu

Zdjęcie z archiwum Olgi

Ruslan Kulevich
Ruslan Kulevich

15 maja 2025, 10:03

Na Białorusi Olga pracowała jako kierowczyni taksówki — i po przeprowadzce do Polski początkowo nadal zarabiała w ten sam sposób. Pewnego dnia postanowiła jednak zacząć wszystko od nowa. Spróbowała swoich sił w zawodzie kosmetyczki, ale szybko zrozumiała, że to nie jej droga. Podjęła więc zaskakującą decyzję — została motorniczą. W rozmowie z MOST opowiedziała, jak poznawała miasto, zdawała egzamin na symulatorze i co trzeba zrobić, by podjąć taką pracę.

Ogłoszenie zmieniło wszystko

Olga mieszka na emigracji od 2021 roku. Najpierw wyjechała z dziećmi do Ukrainy, a po wybuchu wojny znalazła schronienie w Polsce. Wybrała Wrocław. Tam zapisała się do szkoły policealnej i rozpoczęła naukę w zawodzie kosmetyczki — głównie po to, by lepiej nauczyć się języka polskiego.

— Kiedy zrozumiałam, że kosmetyka to nie moja bajka, wróciłam do taksówki. Mam duże doświadczenie — na Białorusi pracowałam jako kierowczyni przez 12 lat. Ale w Polsce było mi ciężko: prawie żadnych dni wolnych, duże obciążenie — mówi Olga.

Po ukończeniu szkoły zgłosiła się do urzędu pracy w poszukiwaniu bardziej stabilnego zatrudnienia. Taksówka została jako „plan B”.

— Proponowano mi różne oferty, ale żadna mi nie pasowała. Aż któregoś dnia przypadkiem natknęłam się na ogłoszenie: poszukiwano osób chętnych do nauki i pracy jako motorniczy.

Olga weszła na stronę MPK Wrocław — miejskiego przewoźnika. Dowiedziała się tam o możliwości bezpłatnego kursu z obowiązkowym okresem pracy przez trzy lata.

— Jeśli ktoś nie przepracuje trzech lat, musi oddać 13 tysięcy złotych. Ale jeśli podpiszesz z nimi umowę, nie ma żadnych potrąceń. To trochę jak obowiązkowy staż po studiach na Białorusi.

Trzy rozmowy przed kursem

Olga złożyła wniosek w lutym 2024 roku. Długo nie było odpowiedzi. Dzwoniła, proszono ją o cierpliwość, ale nikt nie oddzwaniał. W końcu poszła osobiście do siedziby MPK, opowiedziała o sobie i wyraziła gotowość do nauki i pracy.

Regularne przypomnienia zadziałały — w maju zadzwonili i zaprosili ją na rozmowę kwalifikacyjną.

— Przeszłam przez trzy etapy. Pierwszy był telefoniczny: pytania o doświadczenie, status pobytu, znajomość języka. Mam kartę pobytu, dostęp do rynku pracy i doświadczenie w transporcie, więc się zakwalifikowałam.

Drugi etap był online — trzeba było wyznaczyć trasę tramwajową do kilku punktów we Wrocławiu. Słabo znałam miasto poza swoją dzielnicą. Pomogła mi córka — i zaliczyłam.

Trzecie spotkanie odbyło się w siedzibie MPK. Tam znajduje się symulator kabiny tramwaju — niemal identyczny jak prawdziwy. Instruktorzy oceniali zachowanie i uważność na znaki drogowe.

— Kiedy zeszłam z symulatora, pierwsze pytanie brzmiało: „Podobało się?”. Byłam zachwycona!

tramvaj
Olga w kabinie tramwaju. Zdjęcie z jej archiwum

„Pani nie zda egzaminu”

Entuzjazm i motywacja Olgi zrobiły wrażenie na instruktorach. Po pozytywnym przejściu rozmów zaproponowano jej udział w kursie. Zajęcia rozpoczęły się w czerwcu, a egzamin końcowy odbył się w listopadzie. Wrocław musiała poznawać w ostatniej chwili.

— Na przedostatnich zajęciach miałam jazdę z bardzo surowym instruktorem. Wyjechaliśmy na miasto i zaczął mnie przepytywać ze znajomości tras i topografii. Nie znałam praktycznie niczego. Na koniec był bardzo niezadowolony. Zbeształ mnie i powiedział: „Pani nie zda egzaminu, jeśli natychmiast nie zacznie się uczyć”. Wyszłam z zajęć i się popłakałam. Było mi bardzo wstyd.

Tego samego dnia kupiła bilet miesięczny i przez siedem dni z rzędu jeździła tramwajami po całym mieście. Z mapą w ręku rysowała trasy, uczyła się nazw przystanków i zapamiętywała skręty.

— Egzamin wewnętrzny i państwowy zdałam za pierwszym razem. Podeszłam potem do tego instruktora i podziękowałam mu. Dał mi dobrego kopa. Naprawdę mi pomógł.

Po egzaminie trzeba było odbyć 60 godzin jazdy z doświadczonym instruktorem — to sześć dni roboczych. W połowie grudnia 2024 roku Olga oficjalnie rozpoczęła pracę w MPK. Od tego momentu została pełnoprawną motorniczą z okresem próbnym.

— Wszyscy nowi mają trzy miesiące próbne, potem umowa na rok, a później można podpisać na dłużej.

tramvaj
Olga w kabinie tramwaju. Zdjęcie z jej archiwum

Stabilność i TikTok

Olga przyznaje, że praca jej się podoba — nawet bardziej niż taksówka. Motorniczy to stabilne zatrudnienie i pakiet świadczeń.

— Średnia stawka godzinowa jest wyższa niż w taksówce. Można zarobić od 5300 do 7500 zł miesięcznie, w zależności od nadgodzin. Są płatne urlopy, zwolnienia lekarskie, premie świąteczne. Nie żałuję decyzji o zmianie zawodu.

Grafik bywa trudny, ale można się przyzwyczaić.

— Pierwsza zmiana zaczyna się o 03:37 — wtedy już trzeba być na zajezdni i mieć gotowe dokumenty. Wstaję o drugiej w nocy. Pracuję 21 dni w miesiącu, średnio 168 godzin. Zmiany są rotacyjne: trzy dni pierwszej zmiany — dzień wolny, cztery dni drugiej — dwa dni wolne itd.

Od 2024 roku prowadzi TikToka. Najpierw opowiadała o pracy w taksówce, teraz o tramwajach.

— Ludzi to interesuje. Pytają, jak się dostać, do jakiego wieku przyjmują? A przyjmują aż do wieku przedemerytalnego. Zresztą nie jestem jedyną Białorusinką we Wrocławiu w tym zawodzie. Są też mężczyźni, którzy wcześniej prowadzili tramwaje na Białorusi. Mówią, że tutaj warunki są lepsze — wyższa pensja i dłuższe przerwy. Ja nie mam porównania, ale mnie się tu naprawdę podoba.

Podobne artykuły