„Nawet jacuzzi było”. Białorusini o warunkach i cenach letnich obozów w Polsce

„Nawet jacuzzi było”. Białorusini o warunkach i cenach letnich obozów w Polsce

Zdjęcie: Anna Samoylova / unsplash.com

MOST
MOST

2 czerwca 2025, 14:00

Zbliżają się wakacje szkolne, a rodzice aktywnie rezerwują miejsca na letnich obozach dla dzieci. W Polsce oferta jest szeroka: są obozy z całodobową lub dzienną opieką, sportowe, artystyczne, językowe… a nawet białoruskie. MOST zebrał informacje o warunkach w takich obozach i o tym, jak można się do nich dostać. Poprosiliśmy też Białorusinów, którzy wysyłali tam swoje dzieci, o podzielenie się wrażeniami.

Rodzaje obozów

W Polsce istnieją trzy główne rodzaje obozów dla dzieci:

Kolonia — to obóz, na który dzieci wyjeżdżają przynajmniej na tydzień. Uczniowie trafiają do ośrodka wypoczynkowego lub kompleksu hotelowego poza miastem. Są pod opieką wychowawców, biorą udział w zawodach, warsztatach i wycieczkach.

Półkolonia — to obóz dzienny. Dzieci wracają na noc do domu. Turnus trwa pięć dni i jest przeznaczony głównie dla uczniów młodszych klas lub przedszkolaków. Dzieci mają zapewnione posiłki i różnorodne zajęcia, w tym wycieczki i spacery.

Obozy — to obozy tematyczne: sportowe, artystyczne, turystyczne, językowe. Są one skierowane przede wszystkim do nastolatków. W przeciwieństwie do zwykłych obozów, tutaj najważniejsze jest zdobywanie nowych umiejętności. Turnus trwa zazwyczaj dwa tygodnie. Takie obozy są zlokalizowane z dala od miast, często na bazach sportowych lub turystycznych.

„Pozwolili nam samodzielnie zwiedzać park rozrywki”

Oleg (imię zmienione) uczestniczył kilka lat temu w językowym obozie Lektor niedaleko Zakopanego, gdy miał 15 lat. Wraz z nim było tam czterech Białorusinów i Ukraińców. Resztę stanowili Polacy uczący się angielskiego oraz obcokrajowcy z USA, Wielkiej Brytanii i Meksyku, którzy uczyli się języka polskiego.

— Przyjechali tam prawdziwi nastolatkowie z Ameryki — jak z seriali — wspomina Białorusin. — Było widać, że patrzą na innych trochę z góry.

Zajęcia językowe trwały trzy godziny dziennie — opowiada Oleg. Dzięki temu dzieci miały dużo czasu na odpoczynek: jeździły na wycieczki, chodziły po górach, grały w badmintona, tenisa stołowego, piłkę nożną, a z nauczycielem WF-u grillowały mięso na dużym grillu.

Najbardziej zapamiętał wyjazd do największego parku rozrywki w Polsce — Energylandii.

— Zawieźli nas tam i powiedzieli, że o 19:00 spotykamy się przy wejściu. Czyli pozwolili nam samodzielnie zwiedzać cały park — Białorusin do dziś się dziwi.

Przyznaje, że taka swoboda go zszokowała. Zwłaszcza w porównaniu z tym, co widział w białoruskich obozach: kontrola każdego kroku, godzina dziennie na korzystanie z telefonów i teksty w stylu: „Odpowiadam za was, pójdę przez was siedzieć”.

Za pobyt w polskim obozie rodzice Olega zapłacili około 600 dolarów. Turnus trwał dwa tygodnie. Białorusin mówi, że nie przypomina sobie żadnych minusów: „Wszystko super, nawet jacuzzi było”.

Jeśli chodzi o język polski, chłopak zrobił większe postępy niż podczas zajęć z korepetytorem na Białorusi. Poprawił też angielski, bo rozmawiał z rówieśnikami z różnych krajów. Zyskał też nowe znajomości.

— Nadal utrzymuję kontakt z dwiema Polkami i jednym Białorusinem, których poznałem na tym obozie. Mieszkają w różnych miastach, ale często podróżuję i mogę ich odwiedzać — mówi Oleg.

„Bardzo intensywny program”

Michaił (imię zmienione) w tym roku po raz drugi wysyła swojego starszego syna na letni obóz organizowany przez szkołę. Obóz znajduje się 100 kilometrów od miasta, w którym mieszka rodzina, a opiekę nad dziećmi sprawują nauczyciele ze szkoły.

— Zdecydowaliśmy się w ten sposób nagrodzić go za miniony rok szkolny — opowiada mężczyzna.

Turnus trwa 10 dni. Zapraszani są uczniowie w wieku od 7 do 15 lat, a także ich rodzeństwo. Dzieci mieszkają w internacie, po cztery osoby w pokoju. W ubiegłym roku syn Michaiła był najmłodszy z całej grupy, ale nie przeszkodziło mu to w cieszeniu się wypoczynkiem.

Białorusin przyznaje, że był zaskoczony intensywnością programu w obozie. Opiekunowie założyli grupę na Facebooku dla rodziców i codziennie publikowali relacje zdjęciowe i wideo z zajęć dzieci.

Dzieci chodziły na wycieczki do pobliskiego miasta i zamku, do aquaparku, na basen, nad jezioro, na tor kartingowy, odwiedzały farmę, a także brały udział w grach sportowych na stadionie. Korzystanie z telefonów było zabronione — z wyjątkiem 30 minut dziennie na rozmowy z rodzicami.

— Bardzo intensywny program — podsumowuje Michaił. — Nawet zazdrościliśmy synowi. Więc gdy w tym roku dostaliśmy propozycję od organizatorów, od razu go zapisaliśmy. Oczywiście zapytaliśmy syna, czy chce pojechać, i odpowiedział: „Oczywiście, że chcę!”

Mężczyzna podkreśla, że wysłanie dziecka na obóz nie jest tanie — 2700 złotych za 10 dni. Ale biorąc pod uwagę bogaty program i wszystkie atrakcje organizowane dla dzieci, uważa, że cena jest adekwatna.

Obóz w Puszczy Białowieskiej dla dzieci więźniów politycznych

Własny obóz letni zorganizowała białoruska diaspora w Polsce. Wypoczywać będą w nim dzieci, których rodzice odbywają wyroki w Białorusi na podstawie artykułów politycznych. Projekt zwyciężył w głosowaniu na platformie „Swaje” — nasi rodacy przekazywali 1,5% zapłaconego podatku, a potem wybierali, na co te środki przeznaczyć.

Obóz odbędzie się we wsi Teremiski na Podlasiu, w pobliżu Puszczy Białowieskiej. Dzieci w wieku od 12 do 18 lat będą mieszkać w budynku dawnej szkoły, który został przekształcony — są tam teraz pokoje mieszkalne, stołówka z dużym stołem i prysznice. Planowane są trzy turnusy po 18 osób — w pierwszym wezmą udział dzieci mieszkające obecnie na Litwie. Uczestników wybierano przy wsparciu organizacji praw człowieka.

Program obozu obejmuje różnorodne aktywności z naciskiem na kulturę białoruską. Dzieci odwiedzą m.in. rekonstruktorzy historyczni specjalizujący się w powstaniu Kalinowskiego oraz artysta plastyk, który nauczy ich rysunku i opowie o białoruskiej mitologii. Zaplanowano także wycieczkę po Puszczy Białowieskiej, piesze wędrówki, spływ kajakowy i obserwację ptaków.

Opiekę nad dziećmi sprawować będą białoruscy wychowawcy oraz polski pedagog, ponieważ taki wymóg obowiązuje przy organizacji letnich obozów w Polsce.

Pomysłodawczyni projektu, Maria Hryc, mówi, że mimo braku reklamy chętnych było znacznie więcej niż dostępnych miejsc. Ma nadzieję, że jeśli wszystko się uda w tym sezonie, to w przyszłym roku białoruski obóz będzie mógł przyjąć więcej dzieci.

 

Podobne artykuły