Zaczął od ramy dla dziewczyny. Białorusin w Polsce tworzy customowe rowery warte tysiące euro

Zaczął od ramy dla dziewczyny. Białorusin w Polsce tworzy customowe rowery warte tysiące euro

W pracowni rowerowej Oduwan. Fot. MOST

Khrystsina Haranina
Khrystsina Haranina

30 maja 2025, 14:00

Ilja zbudował swoją pierwszą ramę rowerową siedem lat temu, mając zaledwie 19 lat. Chciał pomóc dziewczynie – i tak to się zaczęło. Najpierw realizował zamówienia indywidualne na Białorusi, a potem przeniósł się do Polski i założył we Wrocławiu warsztat Oduwan, gdzie projektuje ramy i tworzy rowery dopasowane do stylu jazdy i anatomii klientów. O tym, jak przerobić pasję w biznes i czy uda się podbić polski rynek, MOST porozmawiał z Ilją oraz Antonem – dyrektorem operacyjnym pracowni.

Ilja od dziecka otaczał się metalem – jego ojciec jest kowalem, a on sam trenował motocross, gdzie trzeba było dobrze znać się na mechanice. Ukończył studia techniczne, ale przyznaje, że prawdziwe umiejętności zdobył dopiero w praktyce.

Pomysł na zajęcie się rowerami przyszedł, gdy miał 19 lat. Jego dziewczyna Krystyna interesowała się kolarstwem, ale nie mogła znaleźć ramy, która by jej pasowała.

– Bolały ją plecy, a standardowe rowery nie zdawały egzaminu – wspomina Ilja. – Wtedy postanowiłem spróbować zrobić własną ramę. Pracowałem nad nią długo, bo to był mój pierwszy raz. Ale zrobiłem ją.

„I poszło z górki”

Po pierwszym sukcesie stało się jasne: to nie była jednorazowa przygoda, ale proces, który wciąga. Z czasem o ramach Ilji dowiedzieli się jego znajomi i przyjaciele – „i poszło z górki”.

– Jeździli na moich rowerach, ludzie pytali, skąd je mają. I tak samo z siebie zaczęło się to przekształcać w działalność – tłumaczy młody rzemieślnik.

Na Białorusi niemal nie było osób, które zajmowałyby się czymś podobnym.

– W całym kraju znam tylko dwóch takich ludzi – mówi Ilja. – Ale oni robią jedną ramę rocznie – dla siebie.

rower
W pracowni rowerowej Oduwan. Fot. MOST

„Osiem godzin w pracy za 4 tysiące złotych? Nie, dziękuję”

Kiedy Ilja przeprowadził się do Polski, od razu zrozumiał, że tu łatwiej rozwijać własny biznes. Dostęp do materiałów, więcej klientów, targi, warsztaty – wszystko sprzyja.

– Na Białorusi robienie rowerów jest trudne – nie ma materiałów, nie ma części, a dostawy przez granicę to cała wyprawa. W Polsce jest drożej, ale przynajmniej wszystko jest dostępne.

Mimo to, „żeby jakoś się zaczepić”, Ilja na początku zatrudnił się na etacie. I szybko się rozczarował:

– Osiem godzin pracy dziennie za cztery tysiące złotych? Nie, dziękuję. Jak już pracować, to na własny rachunek.

„Na dole robią łodzie i stoły, obok ramy do obrazów. A my – rowery”

Tak pojawiło się pierwsze źródło dochodu – niewielki serwis rowerowy. W praktyce – po prostu garaż i Instagram, na którym promowano usługi naprawcze.

Taka praca pozwoliła zbudować sieć kontaktów w środowisku rowerowym, ale Ilja chciał czegoś więcej – nie tylko naprawiać, ale budować rowery od zera. Postanowił skupić się na tworzeniu customowych ram, ale do tego potrzebował przestrzeni warsztatowej.

Szukanie miejsca trwało trzy miesiące. Wrocław to miasto z dużą konkurencją o warsztaty i nie było łatwo znaleźć odpowiedni lokal.

– W końcu się udało – stary budynek po szpitalu, gdzie dziś pracują rzemieślnicy. Na dole robią łodzie i stoły, obok ramy do obrazów. A my – rowery – opowiada Ilja.

„Nie rozumiemy, co to jest”

Gdy Ilja szukał warsztatu, próbował też przewieźć z Białorusi ważne materiały – m.in. rurki z włókna węglowego do ram. Właśnie wtedy wydarzyła się historia, która mogła kosztować go 4 tysiące euro.

– Kolega wiózł rurki przez granicę. Białorusini wypuścili go bez problemu, ale Litwini nie wpuścili. Powiedzieli: „Nie rozumiemy, co to jest” – relacjonuje Anton.

– Myślałem, że osiwieję. Telefon wypadł mi z ręki, gdy kolega powiedział, że zostawił te rurki w strefie neutralnej, z kartką i numerem telefonu – wspomina Ilja.

Ostatecznie, gdy na granicy zmieniła się zmiana celników, materiały udało się jednak przewieźć.

rower
W pracowni rowerowej Oduwan. Fot. MOST

„To jak kupić buty o dwa rozmiary za małe i liczyć, że się przyzwyczaisz”

Obecnie pracownia zajmuje się tworzeniem customowych ram rowerowych oraz składaniem rowerów na zamówienie. W przeciwieństwie do modeli masowych, każda rama projektowana jest indywidualnie – z uwzględnieniem anatomii, stylu jazdy i preferencji klienta.

– W sklepie nie znajdziesz roweru idealnie dopasowanego do siebie. To jak kupować buty o dwa rozmiary za małe i mieć nadzieję, że się przyzwyczaisz – uważa Ilja.

Główna zasada Oduwan to personalizacja na każdym etapie. Rower projektuje się od podstaw – od wyboru geometrii ramy po dobór materiałów.

– Nie robimy takich samych rowerów. U nas każde zamówienie to unikatowy projekt.

Druk 3D, karbon i technologie rodem z NASA

Jednym z wyróżników pracowni jest wykorzystanie druku 3D do produkcji łączników ramy. Części są drukowane w Czechach.

– Taki drukarka 3D kosztuje tyle co skrzydło samolotu. Dlatego zamawiamy tam, gdzie robią to naprawdę porządnie – tłumaczy Ilja.

Następnie rama składana jest ręcznie. Dzięki temu można osiągnąć bardzo wysoką precyzję oraz zminimalizować liczbę spoin, co sprawia, że konstrukcja jest lżejsza i wytrzymalsza. Na wykonanie jednej ramy potrzeba około 120 godzin pracy.

Warsztat wykorzystuje specjalne rurki stalowe lub karbonowe, produkowane na Białorusi według technologii X-Wind.

– Takie rurki używane są nawet w NASA. To nie jest po prostu włókno zatopione w formie, ale pleciona struktura, która zapewnia wytrzymałość i elastyczność – mówi Ilja.

Takie podejście pozwala regulować sztywność ramy i dostosować ją do konkretnego ridera.

Średnia cena takiej ramy to 2 tysiące euro, a w przypadku roweru złożonego „pod klucz” cena sięga nawet 5 tysięcy euro.

rower
Złącza ramy. Fot. MOST

„Tutaj lubią przekładać terminy i karmić obietnicami”

Niektóre etapy produkcji warsztat zleca na zewnątrz – na przykład malowanie ramy czy nanoszenie grafiki. Ale z tym bywa różnie.

– W Polsce znalezienie naprawdę dobrych fachowców to niełatwe zadanie. Tutaj lubią przekładać terminy i karmić obietnicami – narzeka Ilja. – Lakierowanie to prawdziwa sztuka, a znalezienie porządnego lakiernika to po prostu szczęście. Przerobiłem już wielu specjalistów i za każdym razem musiałem pilnować ich pracy, jakbym sam trzymał pistolet lakierniczy.

„Rowery, na których chce się latać”

Firma dała już o sobie znać na europejskich targach – teraz przygotowują się do udziału w wystawie Bike Expo w Warszawie. Rowery z pracowni biorą udział w zawodach w całej Europie. Ilja mówi, że na ich ramach wygrywano już wyścigi w Berlinie i Amsterdamie.

– Każda nasza rama to jak garnitur szyty na miarę. Unikalna, stworzona dla konkretnej osoby. Nie chcę robić rowerów, które są tylko ładne. Chcę robić takie, na których naprawdę chce się latać – mówi Ilja.

Anton formułuje cel projektu jeszcze ambitniej:

– Główny cel? Żeby dowiedziała się o nas cała planeta.

rower
Gotowy rower. Fot. MOST

Podobne artykuły