„Czułem się jak kawałek mięsa”. Białorusin o tym, jak traktują powracających na granicy

Zdjęcie ma charakter ilustracyjny. Źródło: Tim Samuel / Pexels.com
Białorusini, którzy nie byli w kraju ponad rok, często opowiadają, że przy powrocie do ojczyzny są szczegółowo kontrolowani na granicy. Leonid (imiona w tekście zostały zmienione) niedawno przyjechał z Polski na Białoruś — po raz pierwszy od trzech lat. Chciał odwiedzić rodzinę i zadbać o zęby. Granicę przekraczał z przyjacielem Anatolem — i od tego momentu wszystko poszło nie tak. Obaj przeszli przez długie przesłuchania i kontrole, a Anatol został zatrzymany za… polubienie posta w mediach społecznościowych. Swoją historią Leonid podzielił się z MOST.
„Tu nikt nie cieszy się z twojego powrotu — tu szukają pretekstu”
Do domu jechali autobusem. Po stronie polskiej akurat była kolejka, więc żeby zaoszczędzić czas, przesiadli się do innego autobusu — bliżej szlabanu. Zapłacili za to 50 euro.
Polską granicę przeszli szybko i bez problemów.
— Polscy pogranicznicy są uprzejmi, życzliwi, żartują z pasażerami i nie robią zbędnych problemów. Kontrola trwa kilka minut: sprawdzenie dokumentów, pieczątka w paszporcie i jesteś wolny — opisuje Leonid.
Białoruską granicę określa jako zupełnie inną rzeczywistość: surowe twarze funkcjonariuszy i atmosfera strachu. Mówi, że miał wrażenie, iż każdy wjeżdżający jest traktowany jak potencjalny przestępca.
— Wystarczyło tylko przekroczyć granicę — od razu poczułem, że tu nikt nie czeka z otwartymi ramionami. Tu szukają pretekstu — wspomina.
Pograniczniczka nie zrozumiała żartu
Kiedy nadeszła kolej ich kontroli, Anatol postanowił nieco rozładować napięcie i zażartować z pograniczniczki. Żart był zupełnie nieszkodliwy, ale okazał się „wystarczający” do natychmiastowego wezwania na „rozmowę”.
— Powiedział coś w stylu: „To pani będzie na mnie patrzeć czy tylko kamera?” — i już to wystarczyło, żeby go od razu zabrali do osobnego pomieszczenia — opowiada Leonid.
„Czułem się jak kawałek mięsa, nie człowiek”
Wkrótce sam Leonid znalazł się pod lupą funkcjonariuszy. Standardowo sprawdzili dokumenty i bagaż. Potem podszedł do niego funkcjonariusz z psem. Zwierzę dotknęło łapą jego kieszeni — i to wzbudziło podejrzenia celników.
— Od razu powiedzieli: „Pies coś wyczuł”. Zabrali mnie na szczegółową kontrolę: zaczęli wywracać rzeczy na lewą stronę, sprawdzali każdy drobiazg, nawet rozkładali skarpetki, kazali wyjmować wkładki z butów. Czułem się jak kawałek mięsa, a nie człowiek — wspomina Leonid. — Nie kazali mi się rozbierać, ale obmacywali mnie i kontrolowali każdy przedmiot w torbie.
Leonid mówi, że nie rozumiał, czego szukają. Ostatecznie nie znaleźli nic zakazanego — ani przy nim, ani w bagażu.
Pytali, dlaczego nie chce pracować na Białorusi
Po kontroli Leonida zaprowadzono do osobnego pomieszczenia, gdzie już siedziało trzech mężczyzn po cywilnemu. Zaczęli zadawać pytania. Najpierw interesowali się, gdzie mieszka, czym się zajmuje w Polsce, jaka jest jego praca. Następnie pytali, dlaczego wyjechał z Białorusi, czy planuje wrócić, jakie ma powiązania w kraju oraz czy utrzymuje jakieś kontakty z Ukrainą.
Kiedy Leonid opowiedział o swoim zawodzie, funkcjonariusze prowadzący „rozmowę” zaczęli dopytywać, dlaczego nie chce pracować na Białorusi — według nich podobne stanowiska są dostępne także w kraju. Szczególną uwagę poświęcono jego poprzedniej pracy na Białorusi. Pytali na przykład, czy nadal utrzymuje kontakt z byłymi współpracownikami. Interesowało ich również, czy śledzi sytuację polityczną w kraju.
„To nie była kontrola, tylko próba upokorzenia mnie”
Potem przeszli do sprawdzenia jego telefonu. Leonid mówi, że to był najtrudniejszy moment. Funkcjonariusze zażądali odblokowania urządzenia, a następnie zaczęli czytać prywatne wiadomości, przeglądać zdjęcia, sprawdzać, kogo obserwuje w mediach społecznościowych.
— To nie była zwykła kontrola — oni się bawili. Śmiali się z prywatnych wiadomości, komentowali zdjęcia. Sprawiali wrażenie, że po prostu czerpią z tego przyjemność, jakby to była forma rozrywki, sposób na upokorzenie mnie — relacjonuje.
Telefon był sprawdzany bardzo długo. Przeglądali także ukryte treści i archiwalne rozmowy. Od czasu do czasu Leonid był wyprowadzany z pomieszczenia, a urządzenie zostawało u funkcjonariuszy.
— Próbowali wyprowadzić mnie z równowagi. Mówili, że mają „wszystko, czego trzeba” i że powinienem być szczery, bo inaczej będą problemy. To nie było przesłuchanie — to była presja, próba złamania mnie psychicznie — mówi z przekonaniem Leonid.
Kazali przekazać kierowcy, że mają „minus jeden”
„Rozmowa” trwała około dwóch i pół godziny. Przez cały ten czas Leonid nie miał prawa kontaktować się z bliskimi i nie wiedział, co dzieje się z jego przyjacielem.
Później okazało się, że Anatol miał jeszcze mniej szczęścia. W trakcie przeszukania jego telefonu funkcjonariusze znaleźli polubienie posta opozycyjnego polityka na Instagramie.
— Funkcjonariusze po prostu powiedzieli, że wzywają milicję. Nikt niczego nie tłumaczył, po prostu go zabrali. To było przerażające — wspomina Leonid.
Polecono mu przekazać kierowcy autobusu, że mają „minus jeden” — i Leonid kontynuował podróż bez Anatola. Dopiero później dowiedział się, że za to jedno polubienie jego przyjaciel otrzymał trzy dni aresztu i grzywnę. A kiedy w telefonie znaleziono kolejne „niewłaściwe” polubienie, kara została przedłużona do sześciu dni.
Z tego, co wie Leonid, intensywnej kontroli poddano także kilku innych pasażerów autobusu. Podejrzenia funkcjonariuszy wzbudzały na przykład stare paszporty.
Telefon zaczął dziwnie działać
Wkrótce po powrocie Leonid zauważył, że jego telefon zaczął dziwnie się zachowywać: bateria rozładowywała się szybciej niż zwykle, pojawiały się też problemy z internetem. To skłoniło go do podejrzeń, że być może na urządzeniu zainstalowano oprogramowanie szpiegowskie.
Dziś Leonid uważa, że Białoruś nie jest już dla niego bezpiecznym miejscem — choć nie wyklucza, że kiedyś jeszcze tam pojedzie.
— Gdybym wcześniej wiedział, co mnie czeka, lepiej bym się przygotował. Teraz na pewno nie pojadę na Białoruś bez jasnego planu i bez wcześniejszego usunięcia wszystkich danych z telefonu.